Bez kompromisów nie ma demokracji. Demokracja nie oznacza, że wszyscy mogą robić, co chcą. W zasadzie jest zupełnie odwrotnie. W demokracji wszyscy są mniej lub bardziej ograniczeni. Jeżeli chce się żyć w poukładanym i wolnym kraju, to należy godzić się na ograniczenia wolności. Demokracja to w istocie nie naturalna chęć, lecz umiejętność i sztuka pogodzenia wszystkich, gdzie potrzeby wielu są ważniejsze od potrzeb niewielu, których, jako mniejszość, należy jednak chronić, a ich potrzeby też muszą być wyrażone.
Kompromis to nie coś, z czego – jak sądzi się w naszym kraju – jesteśmy zadowoleni, lecz coś, co często z bólem akceptujemy, co ostatecznie jesteśmy w stanie przyjąć, z czym możemy żyć, z czym się godzimy. Kompromis powinien pozostawiać niedosyt, a może nawet frustrację z powodu poczucia straty, ale również musi dawać świadomość osiągnięcia czegoś dla nas istotnego. Czegoś, za co warto było coś poświęcić.
Bardzo istotne, a wręcz genialne dla demokracji jest w kompromisach to, że gdy się je osiąga, to ostatecznie dochodzi się do sytuacji, w której nikt nie przegrywa. Nikt nie jest przegłosowany! Wszyscy godzą się na to samo. Dzięki temu demokratyczny system staje się stabilny. W ten sposób demokracja nie rządzi się prawem większości, lecz prawem wszystkich i dobrem ogółu, co jest jej sednem. Po to zawsze należy najpierw dążyć do kompromisów, a nie przeliczać sejmową arytmetykę.
sobota, 31 lipca 2010
czwartek, 29 lipca 2010
Edukacja w Polsce
„Najbardziej praktyczna jest dobra teoria”. Można zatem uznać, że najlepsza jest dobra teoria.
Gdy bawiąc się w ten sposób słowami, mistrz teorii Albert Einstein zwerbalizował tę myśl, to znaczy, że chciał się nią z nami podzielić, bo myślał, że to istotne. Faktycznie, jest to bardzo
istotne, bo z pewnością chodziło mu o to, że gdy chce się cokolwiek osiągnąć, najpierw trzeba mieć dobry plan. Każda praktyka musi być podparta dobrą teorią, a najlepiej bardzo dobrą. Inaczej nie da się realnie osiągnąć niczego sensownego. Im lepsza teoria, tym lepsza praktyka. A im większa wiedza, tym lepsza teoria. Na szczęście wiedzy można poszukiwać i zdobywać ją. Warunek jest jednak taki: wiedza musi być tak samo dobra jak teoria, a nawet najlepsza. Nie ma innej dobrej drogi. Najpierw należy się doskonale wykształcić i uświadomić, aby tworzyć bardzo dobre teorie, a wówczas bardzo dobrze radzić sobie w praktyce. To jest najistotniejsze i taki wniosek wyciągam z tej złotej myśli Einsteina. W swoim żargonie bardzo dobrze i prosto, choć przewrotnie wyrażają to także amerykańscy informatycy: „Shit in, shit out” („»G« wprowadzisz i zaprogramujesz do komputera, »g« w efekcie otrzymasz z powrotem”).
Można by wycisnąć z frazy Einsteina esencję i od razu powiedzieć, że najlepsza jest dobra wiedza. Jednak w swoim innym wyrażeniu Einstein o krok wyprzedza takie stwierdzenie, mówiąc: „Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy, ponieważ wiedza jest ograniczona”. To właśnie ciekawość i wyobraźnia prowadzą do nowej wiedzy. Trzeba więc stymulować ciekawość i wyobraźnię. U nas jednak, co nieprzypadkowo i zwrotnie jest oczywiście owocem braku koniecznej wiedzy, systemowo pomija się ten najistotniejszy oraz fundamentalny krok i od razu chce się dostarczać ludziom wyłącznie jakąś bliżej niewyjaśnioną wiedzę, mającą postać suchych, oderwanych od kontekstu faktów, którą najlepiej w całości zapamiętać. Najczęściej jesteśmy nią przeładowani i brakuje miejsca na naukę samodzielnego, logicznego i konstruktywnego myślenia oraz na podejmowanie własnej inicjatywy.
Wszyscy nadal doskonale znamy np. doktrynę Lenina, antybohatera Hitlera, czy Czterech Pancernych. Czy komuniści byli o tyle lepsi od nas w edukowaniu ludzi, skoro ich metody i racje przetrwały i nadal królują w naszych instytucjach i umysłach? Czy my coś dzisiaj zmieniamy? Europa jest tak blisko, niemniej jednak z pewnością daleko do niej pod względem myślenia.
A tymczasem bardzo dobra, wszechstronna, dobrze ukierunkowana i prawdziwie powszechna EDUKACJA (WIEDZA I ŚWIADOMOŚĆ), jakiej nam trzeba, jest tak wysoce istotna, że jej brak powoduje, iż dzisiaj przeciętny Polak najbardziej pragnie dla swojego kraju tego, co dla niego samego i dla tegoż kraju jest złe.
Gdy bawiąc się w ten sposób słowami, mistrz teorii Albert Einstein zwerbalizował tę myśl, to znaczy, że chciał się nią z nami podzielić, bo myślał, że to istotne. Faktycznie, jest to bardzo
istotne, bo z pewnością chodziło mu o to, że gdy chce się cokolwiek osiągnąć, najpierw trzeba mieć dobry plan. Każda praktyka musi być podparta dobrą teorią, a najlepiej bardzo dobrą. Inaczej nie da się realnie osiągnąć niczego sensownego. Im lepsza teoria, tym lepsza praktyka. A im większa wiedza, tym lepsza teoria. Na szczęście wiedzy można poszukiwać i zdobywać ją. Warunek jest jednak taki: wiedza musi być tak samo dobra jak teoria, a nawet najlepsza. Nie ma innej dobrej drogi. Najpierw należy się doskonale wykształcić i uświadomić, aby tworzyć bardzo dobre teorie, a wówczas bardzo dobrze radzić sobie w praktyce. To jest najistotniejsze i taki wniosek wyciągam z tej złotej myśli Einsteina. W swoim żargonie bardzo dobrze i prosto, choć przewrotnie wyrażają to także amerykańscy informatycy: „Shit in, shit out” („»G« wprowadzisz i zaprogramujesz do komputera, »g« w efekcie otrzymasz z powrotem”).
Można by wycisnąć z frazy Einsteina esencję i od razu powiedzieć, że najlepsza jest dobra wiedza. Jednak w swoim innym wyrażeniu Einstein o krok wyprzedza takie stwierdzenie, mówiąc: „Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy, ponieważ wiedza jest ograniczona”. To właśnie ciekawość i wyobraźnia prowadzą do nowej wiedzy. Trzeba więc stymulować ciekawość i wyobraźnię. U nas jednak, co nieprzypadkowo i zwrotnie jest oczywiście owocem braku koniecznej wiedzy, systemowo pomija się ten najistotniejszy oraz fundamentalny krok i od razu chce się dostarczać ludziom wyłącznie jakąś bliżej niewyjaśnioną wiedzę, mającą postać suchych, oderwanych od kontekstu faktów, którą najlepiej w całości zapamiętać. Najczęściej jesteśmy nią przeładowani i brakuje miejsca na naukę samodzielnego, logicznego i konstruktywnego myślenia oraz na podejmowanie własnej inicjatywy.
Wszyscy nadal doskonale znamy np. doktrynę Lenina, antybohatera Hitlera, czy Czterech Pancernych. Czy komuniści byli o tyle lepsi od nas w edukowaniu ludzi, skoro ich metody i racje przetrwały i nadal królują w naszych instytucjach i umysłach? Czy my coś dzisiaj zmieniamy? Europa jest tak blisko, niemniej jednak z pewnością daleko do niej pod względem myślenia.
A tymczasem bardzo dobra, wszechstronna, dobrze ukierunkowana i prawdziwie powszechna EDUKACJA (WIEDZA I ŚWIADOMOŚĆ), jakiej nam trzeba, jest tak wysoce istotna, że jej brak powoduje, iż dzisiaj przeciętny Polak najbardziej pragnie dla swojego kraju tego, co dla niego samego i dla tegoż kraju jest złe.
sobota, 10 lipca 2010
Uwarynkowywanie Ludzi
Jednym z pewników psychologii jest to, że ludzie rozumieją i interpretują świat przez język, jakim mówią. Języki są jak rozmaite kolorowe szkiełka, przez które różni ludzie inaczej widzą świat, zarówno rzeczywisty i codzienny, jak i abstrakcyjny, metafizyczny. Niejednakowo widzą naukę, muzykę, więc sztuki ścisłe i liberalne, a także życie. Czyli ludzie widzą i rozumieją otaczający ich świat i ludzi w taki sposób, na jaki pozwoli im składnia, logika i gramatyka ich rodzimego języka.
My mówimy po słowiańsku. To grupa języków znacznie różniących się od języków obowiązujących w reszcie państw od dawna naturalnie zjednoczonej Europy. W języku angielskim na przykład, ale nie tylko, nieodmienne słowa można przestawiać w zdaniach i frazach na różne sposoby jak klocki Lego, za każdym razem konstruując inny niuans, moment, zamysł, zabarwienie i kontekst lub totalnie wręcz przestawiając znaczenie i logikę wypowiedzi. W ten sposób osiąga się niewyobrażalną głębię językową. Można wyrażać myśli i uczucia na bardzo wiele różnych sposobów. Jednocześnie angielski jest jednym z języków o najliczniejszym
słownictwie. Jego gramatyka jest prostsza oraz bardzo elastyczna; mieści i kreuje bardzo wiele pojęć. Można też tworzyć i używać nowych, intuicyjnych, lecz logicznych słów na potrzebę chwili.
Nasz język nie jest jak klocki, z których można ułożyć rozmaitość form: auto, diabelski młyn czy całe miasteczko Lego. Jest raczej jak puzzle, które da się ułożyć tylko w jeden sposób. My, jak liczne i unikalne wycięcia w puzzlach, mamy w naszym języku tylko odpowiednio pasujące do siebie, sztywne koniugacje, deklinacje i masę gramatycznych reguł. To wszystko ogranicza nasze wypowiedzi do koniecznego minimum, do przekazania wiadomości i co najwyżej ubarwienia, które wyrażamy słowami-ozdobnikami, a nie w presumpcji, domniemaniu i w pewnej spekulatywnej i kreatywnej logice.
Tak więc niewątpliwie również widzimy oraz interpretujemy świat i obcujemy z ludźmi. Myślę, że robimy to trochę nieelastycznie, prosto, dosłownie i twardo, więc infantylnie. Podobnie jak dziecko, widzimy świat egocentrycznie. Dostrzegamy tylko to, co jest wokół nas. Stoimy w środku wszechświata. Nie podnosząc głowy, głównie patrzymy pod nogi. Niemcy czy Pigmeje na pewno robią to jeszcze inaczej.
My mówimy po słowiańsku. To grupa języków znacznie różniących się od języków obowiązujących w reszcie państw od dawna naturalnie zjednoczonej Europy. W języku angielskim na przykład, ale nie tylko, nieodmienne słowa można przestawiać w zdaniach i frazach na różne sposoby jak klocki Lego, za każdym razem konstruując inny niuans, moment, zamysł, zabarwienie i kontekst lub totalnie wręcz przestawiając znaczenie i logikę wypowiedzi. W ten sposób osiąga się niewyobrażalną głębię językową. Można wyrażać myśli i uczucia na bardzo wiele różnych sposobów. Jednocześnie angielski jest jednym z języków o najliczniejszym
słownictwie. Jego gramatyka jest prostsza oraz bardzo elastyczna; mieści i kreuje bardzo wiele pojęć. Można też tworzyć i używać nowych, intuicyjnych, lecz logicznych słów na potrzebę chwili.
Nasz język nie jest jak klocki, z których można ułożyć rozmaitość form: auto, diabelski młyn czy całe miasteczko Lego. Jest raczej jak puzzle, które da się ułożyć tylko w jeden sposób. My, jak liczne i unikalne wycięcia w puzzlach, mamy w naszym języku tylko odpowiednio pasujące do siebie, sztywne koniugacje, deklinacje i masę gramatycznych reguł. To wszystko ogranicza nasze wypowiedzi do koniecznego minimum, do przekazania wiadomości i co najwyżej ubarwienia, które wyrażamy słowami-ozdobnikami, a nie w presumpcji, domniemaniu i w pewnej spekulatywnej i kreatywnej logice.
Tak więc niewątpliwie również widzimy oraz interpretujemy świat i obcujemy z ludźmi. Myślę, że robimy to trochę nieelastycznie, prosto, dosłownie i twardo, więc infantylnie. Podobnie jak dziecko, widzimy świat egocentrycznie. Dostrzegamy tylko to, co jest wokół nas. Stoimy w środku wszechświata. Nie podnosząc głowy, głównie patrzymy pod nogi. Niemcy czy Pigmeje na pewno robią to jeszcze inaczej.
piątek, 9 lipca 2010
Miłość Bliźniego - recepta na wszystkie bolączki Polaków
Wystarczy się przez chwilę zastanowić, żeby odkryć, iż nie ma na świecie innych źródeł zła niż niepoprawne relacje między ludźmi.
Było to tak wielkie zderzenie z innością i szok kulturowy, że już nigdy nie zapomniałem, kiedy jako młody Polak pierwszy raz zetknąłem się z ludźmi prawdziwie wyznającymi własną wiarę, oddanymi Bogu i wedle nauk tej wiary prawdziwie żyjącymi. Było to tak różne od pozoranctwa, obrządkowości i wymuszonej obowiązkowości, do jakich przyzwyczajano mnie od dziecka w naszym Kościele, a byłem kiedyś nawet ministrantem, że najpierw zacząłem odbierać wiarę tych ludzi trochę sekciarsko. To był kontakt z inną rzeczywistością, który następnie poprzez zrozumienie uprzedniego życia w kłamstwie przerodził się w świadomość zetknięcia się z prawdą. To było jak pierwsze otwarcie oczu na nowy świat po spędzeniu całego życia w socjalizmie. To religijne doświadczenie było po prostu tylko częścią mojego odkrywania i chłonięcia Zachodu z punktu widzenia dobrze dającej się odczuć normalności.
Wedle wiary chrześcijańskiej zbawienie realizuje się przecież poprzez realia codziennej rzeczywistości. Miłość i dobroć to wolność. Jest w życiu pewien uniwersalny dla wszystkich sens, a gdy zostanie zakłócony, rzeczy się komplikują. Na jakie sposoby my wyrażamy swoją wiarę w poprawne relacje z bliźnimi? Jeżeli nie w sklepowej kolejce, nie przez rzetelnie wykonaną pracę, nie poprzez tolerancję w stosunku do odmienności innych ludzi, to może na polskich drogach? Upss! Tam też nie? A gdzie?
Pójście do kościoła raz w tygodniu, gdy czuje się nad głową bicz Boży, jest raczej pójściem na łatwiznę. Należy raczej rozumieć mądrość, sens i piękno dobrego życia.
Było to tak wielkie zderzenie z innością i szok kulturowy, że już nigdy nie zapomniałem, kiedy jako młody Polak pierwszy raz zetknąłem się z ludźmi prawdziwie wyznającymi własną wiarę, oddanymi Bogu i wedle nauk tej wiary prawdziwie żyjącymi. Było to tak różne od pozoranctwa, obrządkowości i wymuszonej obowiązkowości, do jakich przyzwyczajano mnie od dziecka w naszym Kościele, a byłem kiedyś nawet ministrantem, że najpierw zacząłem odbierać wiarę tych ludzi trochę sekciarsko. To był kontakt z inną rzeczywistością, który następnie poprzez zrozumienie uprzedniego życia w kłamstwie przerodził się w świadomość zetknięcia się z prawdą. To było jak pierwsze otwarcie oczu na nowy świat po spędzeniu całego życia w socjalizmie. To religijne doświadczenie było po prostu tylko częścią mojego odkrywania i chłonięcia Zachodu z punktu widzenia dobrze dającej się odczuć normalności.
Wedle wiary chrześcijańskiej zbawienie realizuje się przecież poprzez realia codziennej rzeczywistości. Miłość i dobroć to wolność. Jest w życiu pewien uniwersalny dla wszystkich sens, a gdy zostanie zakłócony, rzeczy się komplikują. Na jakie sposoby my wyrażamy swoją wiarę w poprawne relacje z bliźnimi? Jeżeli nie w sklepowej kolejce, nie przez rzetelnie wykonaną pracę, nie poprzez tolerancję w stosunku do odmienności innych ludzi, to może na polskich drogach? Upss! Tam też nie? A gdzie?
Pójście do kościoła raz w tygodniu, gdy czuje się nad głową bicz Boży, jest raczej pójściem na łatwiznę. Należy raczej rozumieć mądrość, sens i piękno dobrego życia.
Jak ugotować polski bigos - refleksje Polaka ukształtowanego w USA
KSIĄŻKA ISTOTNA DLA KAŻDEGO POLAKA DOSTĘPNA POD:
http://zaczytani.pl/ksiazka/jak_ugotowac_polski_bigos_refleksje_polaka,druk
Opis i recenzje książki
http://zaczytani.pl/ksiazka/jak_ugotowac_polski_bigos_refleksje_polaka,druk
Opis i recenzje książki
„Jak ugotować polski bigos” to praca publicystyczna na pograniczu kulturoznawstwa, ekonomii, politologii, socjologii i filozofii – dziedzin powszechnie nauczanych w USA. Wskazuje uchybienia we wciąż formującym się polskim systemie ustrojowym. Książka stawia pytanie, dlaczego nie każdy potrafi dostrzec otaczające nas anomalie, a zwłaszcza dlaczego nie widzą ich ci, którzy mają do tego najwięcej okazji i posiadają moc sprawczą, która pozwala im zmieniać rzeczywistość. Mowa tu o politykach i tak zwanej elicie. Autor stawia tezę, że powodem tego stanu rzeczy jest brak dobrej edukacji i krytycznej wiedzy, a w konsekwencji brak świadomości.
Wojciech Turyk, ur. w 1965 r. pod znakiem Strzelca, w roku węża, w rodzinie rzemieślniczej, w warszawskim szpitalu przy ulicy Karowej. Wczesną młodość spędził w stołecznych dzielnicach Ursus i Wola. W wieku osiemnastu lat w tajemnicy przed rodzicami zdobył paszport oraz wizę i, nie kończąc szkoły średniej, uciekł do Hamburga. Tam, w obozie dla uchodźców politycznych rozpoczął procedurę emigracyjną do USA, gdzie spędził następne piętnaście lat życia. Rezydował w Dallas, Nowym Jorku, Los Angeles i Las Vegas. Z końcem lat dziewięćdziesiątych, już jako obywatel USA, z rodziną zamieszkał w Warszawie.
Wojciech Turyk, ur. w 1965 r. pod znakiem Strzelca, w roku węża, w rodzinie rzemieślniczej, w warszawskim szpitalu przy ulicy Karowej. Wczesną młodość spędził w stołecznych dzielnicach Ursus i Wola. W wieku osiemnastu lat w tajemnicy przed rodzicami zdobył paszport oraz wizę i, nie kończąc szkoły średniej, uciekł do Hamburga. Tam, w obozie dla uchodźców politycznych rozpoczął procedurę emigracyjną do USA, gdzie spędził następne piętnaście lat życia. Rezydował w Dallas, Nowym Jorku, Los Angeles i Las Vegas. Z końcem lat dziewięćdziesiątych, już jako obywatel USA, z rodziną zamieszkał w Warszawie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)