wtorek, 30 listopada 2010

"Głupi Amerykanie"

Jeden mały temacik, który nie wiedzieć czemu tak bardzo porusza nie tylko polskie nerwy. Szczegółowe kontrole na amerykańskich lotniskach oburzają nas i wydają się nam znieważaniem ludzkiej godności.

Po pierwsze, aby zrozumieć Amerykanów, należy uzmysłowić sobie, że dla USA jest to sprawa realnego bezpieczeństwa narodowego. Czyż potrzeba na to lepszego dowodu niż 9-11 (atak na World Trade Center i Pentagon)? Ameryka to nie Polska, posiada zupełnie inne potrzeby w tym zakresie. Po drugie, cieszę się, że dzięki temu mój lot przez Atlantyk jest o wiele bezpieczniejszy. Naturalnie nigdy, nawet jako amerykański obywatel, nie czułem się poniżany tymi kontrolami. Tak, przyznaję, ludzie przekraczający granice USA z paszportami cudzoziemca są czasami poddawani bardziej szczegółowej kontroli, ale to także należy tłumaczyć potrzebą chwili.

W katastrofie WTC zginęło bardzo wielu amerykańskich i zagranicznych turystów, w tym młody Polak, z którego matką wywiad oglądałem w telewizji. Kontrole te są raczej konieczne dla bezpieczeństwa nas wszystkich, tak podróżujących, jak i przebywających w Stanach Zjednoczonych. Lepsze to niż fakt, że pewnego razu jeden z naszych dziennikarzy śledczych był w stanie podejść na płycie międzynarodowego lotniska Okęcie do rejsowego boeinga i dotknąć samolotu. Z Warszawy samoloty kursują bezpośrednio także do USA.

Amerykanie robią, co mogą. Reagują logicznie, choć z pewnością zadanie jest przytłaczające, więc podejmowane środki i tak przypuszczalnie nie są wystarczające. Groźba następnej spektakularnej akcji terrorystycznej na terenie USA jest realna. Myślę, że Amerykanie zastanawiają się raczej, co jeszcze można zrobić, aby zapewnić wszystkim bezpieczeństwo. Gdy znajdą inne realne i dobre pomysły na to, na pewno zostaną one jednomyślnie wprowadzone w życie. Jednak my, Polacy, którzy nie potrafiliśmy stworzyć żadnego wydajnego systemu, poddajemy to wszystko w wątpliwość.

Proponuję wszystkim ślepo krytykującym Amerykę Polakom, aby po prostu zrobili jej oraz całemu światu psikusa i sami stworzyli idealny system. Jest jednak łatwiejsze wyjście. Uczmy się od Amerykanów. Błagam, zależy mi na tym.

poniedziałek, 1 listopada 2010

Sedno polskiego problemu

Istnieją kluczowe i ewidentne kwestie kulturowo-cywilizacyjne, które w moim przekonaniu są najważniejsze dla nas, Polaków, abyśmy mogli odnieść sukces w pełnym tego słowa znaczeniu. Powinny być one priorytetowe i fundamentalne. Jednak kwestie te z zadziwiającą łatwością zaniedbujemy na rzecz spraw przyziemnych i rozpraszających naszą uwagę. Brak nam koncentracji na celu, który nie jest w Polsce jasno określony i uznany za korzystny dla wszystkich. Przez to brak
także konsensusu.

Nasuwa się refleksja, dlaczego nie każdy potrafi dostrzec te anomalie, a zwłaszcza dlaczego nie widzą ich ci, którzy mają do tego najwięcej okazji i posiadają moc sprawczą, pozwalającą im zmieniać rzeczywistość. Mowa tu o politykach i tak zwanej elicie. Powodem tego stanu rzeczy jest brak krytycznej wiedzy, a więc świadomości. Bez tej świadomości nie można choćby zacząć budować niczego; nowoczesnego i konkurencyjnego społeczeństwa, silnej gospodarki, a w konsekwencji zdrowego państwa.

W dzisiejszym świecie i w naszym położeniu nie można pozwolić sobie na nierozumienie Amerykanów, Anglików, Belgów, Niemców czy Szwedów i ich, bądź co bądź, sprawdzonej koncepcji na dobre życie. Gdybyśmy rozumieli pryncypialny świat Zachodu, to z odpowiednią wiedzą, powagą i zrozumieniem umielibyśmy z łatwością i efektywnie ingerować w od lat ustalone, tamtejsze dojrzałe systemy. Nasze poczynania miałyby sens, a z pewnością także i posłuch. Liczono by się z nami na zasadzie równości i partnerstwa. Ale my sami stawiamy się w pozycji nieoświeconego i nieuświadomionego młokosa, za którego należy konstruktywnie myśleć i z którym trzeba się liczyć tylko dla świętego spokoju. Właśnie tego polska (czytaj polskie elity) nigdy nie dostrzega, więc przecenia się kiedy tylko nadarza się okazja. To ignorancja.

Mówię to wszystko z być może wątpliwym założeniem, że nie mamy innych problemów, natury genetycznej.